To nie są łzy, ni krople deszczu-
to są jesienne zalotnice.
Stukają w szybę, lekko szemrzą
smykiem na strunach, nocnych skrzypiec.
Wyczarowują na chodnikach,
mokrych aniołów wdzięczny balet,
a między nimi, wiatr przemyka
zrywając szklane z nich korale.
Na płatkach róży, pachną różą,
we wrzosach błyszczą fioletowo.
Jesiennym bluszczem pną po murze
zaczarowaną bossa-novą.
Rzęsy zalotką podkręcają
wieszając na nich błyszczące łzy,
i otulają dżdżu kotarą,
jak romantycznym akordem cytr.
Z pękniętej chmury rozsypane,
spadają grochem na ulicę,
dźwięczą szklanymi szpileczkami,
rozflirtowane anielice.
Tak zarażają tym romansem,
że wszystko wkoło jest już mokre-
drzewa i kwiaty, nawet basen-
Spływam do domu, bo przemoknę!
aranek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz