Obraz : Igor Zenin
Parasol od łez
Odchodziła w noc wolniutko,
a ja w oknie na samotność,
układałam do snu smutkom
otulankę - niech nie mokną.
Pożyczyłam jej parasol,
(bo ulica w niepogodach),
przyczajona pod złą gwiazdą.
Może wróci, żeby oddać?
- Patrz pod nogi, ubierz czapkę,
nie oglądaj się za siebie!
Pożegnania nie są łatwe,
smutkom u mnie będzie lepiej.
Na rozstajach już trzy razy
księżyc złotą twarz odmieniał,
laj laj tworzył serenady
na motywie - do widzenia…
- Bedę w oknie, aż nie znikniesz,
przestroiłam mrok na drodze,
w dwa płonące złotem liście!
Śliski granit w puch złagodzeń,
zważaj wchodząc do gondoli,
zechcesz wrócić a mnie nie ma;
Zmienię deszcz w jesienne pszczoły
będę moknąć z zapylenia.
- Leć już! Pełny amant czeka!
Nową ciebie srebrzy w lustrze.
Pław się laj laj w srebrnych szeptach…
- Jeszcze zmarzniesz w kusym futrze,
nie oddawaj parasola,
za latarnię w ciemno utknij.
Na koturnach nóg nie połam!
- Idź już bo się zbudzą smutki.
Odchodziła w noc wolniutko,
a ja w oknie na samotność,
układałam do snu smutkom
otulankę - niech nie mokną.
Pożyczyłam jej parasol,
(bo ulica w niepogodach),
przyczajona pod złą gwiazdą.
Może wróci, żeby oddać?
- Patrz pod nogi, ubierz czapkę,
nie oglądaj się za siebie!
Pożegnania nie są łatwe,
smutkom u mnie będzie lepiej.
Na rozstajach już trzy razy
księżyc złotą twarz odmieniał,
laj laj tworzył serenady
na motywie - do widzenia…
- Bedę w oknie, aż nie znikniesz,
przestroiłam mrok na drodze,
w dwa płonące złotem liście!
Śliski granit w puch złagodzeń,
zważaj wchodząc do gondoli,
zechcesz wrócić a mnie nie ma;
Zmienię deszcz w jesienne pszczoły
będę moknąć z zapylenia.
- Leć już! Pełny amant czeka!
Nową ciebie srebrzy w lustrze.
Pław się laj laj w srebrnych szeptach…
- Jeszcze zmarzniesz w kusym futrze,
nie oddawaj parasola,
za latarnię w ciemno utknij.
Na koturnach nóg nie połam!
- Idź już bo się zbudzą smutki.
(aranek)