Jedna
Ta chwila, już się nie powtórzy.
Kompletna, treścią przesiąknięta.
Coś chrzęści w pąkach, na gałęziach
mistrz ceremonii zaniemówił;
Wystarczył jeden drżący listek,
przechylił kielich jedną kroplą,
musnął bieguny od kołyski
i raz promieniem, raz szpetotą
bujał, aż blady świt oniemiał...
Dzień się urodził... Głośno krzyczał.
Pękało niebo, skrzypiała ziemia,
a gdy umierał, klękła cisza.
W chwili narodzin czas wywróżył
aranek