„Ściema”
„I nagle puka ktoś do drzwi,
natrętnie głośno, że aż strach”.
Otwieram. Pyta – ach, to ty?
Szukam w pamięci... Jestem Stach!
Ach, tak, to pan, proszę wejść -
tu jest łazienka, a tam kuchnia.
Po dziurki w nosie mam krótkich spięć -
może suszarka lub lodówka?
Nie jest pan głodny ani mokry?
To nawet lepiej ( jakiś wątły),
pewnie od razu do roboty,
miałby ochotę, pan przystąpić?
Może herbaty? ( pytam grzecznie)
- Mam coś lepszego, niż herbata
(mruga,
zakusy czuję niecne,
ty niezła jesteś, ach Renata!
Jaka Renata?
Czy u niej, także
poszły w cholerę zabezpieczenia?
- Zabezpieczenia, ale jakie?
Ja, proszę ciebie, z ogłoszenia.
Nie ogłaszałam, lecz zgłaszałam!
Zaraz się wścieknę, bo z lodówki,
do kosza poszła zawartość cała,
w pralce wymięka resztka kurtki.
- Bierz się pan wreszcie do roboty!
Jaka Renata, co mnie obchodzi?
Pan może zaraz mieć kłopoty!
Co pan wyczynia, o co chodzi?
Zabieraj łapska! (jakiś nachalny),
a on, podsuwa mi pod sam nos
i ogłoszenie matrymonialne
jakiejś Renaty, czyta na głos.
- To nie jest moje ogłoszenie!
Renata mieszka dwa domy stąd -
dotknęło pana porażenie?
- uwaga kopie, bo znów mam prąd!
Ps.
Ja nadal szukam elektryka,
Renata ćwiczy paletę min,
prąd naprzemienny nadal znika,
ero – elektryk sam wypił gin.
W lodówce
morał ćmi znajomo,
nurt z pralki zalał całą pralnię,
gdy -
o co chodzi, nie wiadomo…
To (często ) względy matrymonialne.