Marc Chagall
Skrzypek
Świat cmokał głośno, gdy na daszku
czarował muzę brzmieniem skrzypiec,
aż rozgadany (po hebrajsku)
tłumek plotkarek, piał w zachwycie –
„zamówił frak na obstalunek!
Wysoko mierzy - on wielki pan!
Zahaczył smykiem wielką chmurę,
że dziura w niebie..."
A kiedy grał…
To łzy, czy nuty? Nie odgadł nikt -
płynęły z nieba rzewnym deszczem...
Zastawił duszę, buty i wstyd,
żeby w podniebnej grać palestrze.
Przyszli, nim zdążył wejść na strych,
"brudny łachmaniarz, chudy jak kość!
to zwykły Żyd - on nie wart nic!”
Zamilkła sfora, gdy lekko drżąc,
Czułym dotykiem namaścił smyk,
okruchem szklistej kalafonii,
jęknęły skrzypce, spłynęły łzy
(świat go opuścił - czy zapomni?)
Spadały gwiazdy na ratunek,
czas oddech wziął na jedną frazę,
gdy z Panem robił obstalunek,
smykiem odmierzał swoją miarę.
Ostatnią nutę, zagłuszył fałsz!
Pęknięta struna w kałuży krwi…
Do nieba boso… On wielki pan!
Kłaniał się pięknie, lecz nie na bis…
Niesamowity wiersz Tereniu, przeczytałam i musiałam złapać oddech - jak film przed oczami...
OdpowiedzUsuńTak oddałaś grozę chwili, że ciarki przeszły po plecach. Wspaniały, choć bardzo smutny wiersz - gratuluję!
Jak ja bym chciała mieć te Twoje cuda-wiersze w książce tak, żebym mogła mieć je przy sobie, czytać bez prądu :))
Miłej soboty, ja idę do Ewki lepić pierogi ruskie, bo ona nie potrafi, a chce nauczyć się :)))
Dzień dobry Basiu:) Ty pisałaś komentarz, a ja jeszcze szlifowałam, bo jak wkleję na blog to nie wiem jak to działa, ale czytam wtedy oczami czytelnika i dostrzegam nierówności:)
UsuńWięc jak widzisz, cały czas jeszcze dojrzewam ... :)
Ostatnio dużo się mówi o holokauście i prześladowaniach Żydów- obejrzałam film i płakałam (nie po raz pierwszy ) nad ludzkim okrucieństwem i bezsilnością wobec niego. Niebawem , na obchodach rocznicowych spotkają się w Polsce koronowane głowy i przywódcy wielu państw - wygłoszą piękne przemówienia, spuszczą łezki, złożą wiązanki, podpiszą się honorowo, podczas kiedy tak całkiem niedaleko toczą się kolejne straszne wojny. Umierają, głodują i cierpią niewinni ludzie. Nigdy się nie pogodzę z hipokryzją świata.
Pozdrawiam Basiu - miłego dnia- pozdrów Ewę i rezerwuję przepis na pierogi :)
Wspaniały lecz zarazem smutny wiersz po przeczytaniu aż ma dreszcze na skórze
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Tereniu:) Bożena
Dziękuję Bożenko, a ja mam w głowie jeszcze przynajmniej dwie strofy, tylko nie chciałam przegadać - cóż, resztę i tak, jak zwykle dopisało życie i to tez nie jest optymistyczne zakończenie - właściwie ten wiersz się chyba nigdy nie skończy.
UsuńMiłej i spokojnej soboty Bożenko :)
Wspaniały! Teresko... Niech Cię ręka boska broni, w tym wierszu nic już nie dodawaj, a resztę materiału koniecznie wykorzystaj na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie. :)
No dobrze Arku - epopei nie będzie:))) Znasz widzę już moje skłonności do wylewności a ja już sama czasami gryzę się w rękę, albo wywalam nie potrzebne wersy - no normalnie mam wrodzoną rozrzutność :))
UsuńA poważnie to bardzo Tobie Arku dziękuje i Pozdrawiam bardzo serdecznie)
Rozrzutność jest przeciwieństwem skąpstwa, które jest grzechem; ergo - rozrzutność jest cnotą. :))))) Napisz, Teresko coś jeszcze na ten temat - chętnie poczytam. Serdeczności! :)
OdpowiedzUsuńNo i dostałam także marchewkę :)))))) Zapewne napiszę, bo ten temat nigdy nie zejdzie z mojej świadomości :)
Usuń