nutki

nutki

niedziela, 29 października 2017

Siedem razy miau




Puścizna

Mój kot miał ludzkie imię
i  wcale nie był mój
natomiast był niezwykle majętny

Miał

swój świat
lśniące futro
parę magicznych szmaragdów
miskę która czekała kiedy znikał
zawsze czujny pazur 
czarny charakter
kocią godność
i nie jedno na sumieniu

pozwalał się poprzymilać
z wyczuciem – nie zanadto
preferował wolnosć
nie miał uzależnień
od ludzi, czasu i miejsca
kiedyś stracił ogon
innym razem ząb
odchodził, powracał
nie zawsze lądował 
na czterech łapach

miał tyle pecha co szczęścia
pomieszkiwał w psiej budzie
szwendał się po bezdrożach
miał spryt rysia pod skórą
i wolny wiatr w nozdrzach

kocia dewizka -
" tyle razy sztuka
Ile się uda - nie daj się złapać"

nie udało się 
miał słabość do ryb
co sprawiło że przeniósł się 
do kolejnego życia 

"Nie mój" Kazik
po …nastu latach
odszedł zostawiając  
dużo więcej łez
niż kot napłakał 

dużo więcej niż sam miał 

mrau mrau...

(aranek)


środa, 25 października 2017

zadrzewianie




Polska klonem stoi


To zaczęło się od Jana - proszę pana.
Mistrz  wystawił poetycki „Lipny” paszport,
miodem szlachcił pańskie stoły  prosto z dzbana,
opiewając urok drzewa miodną fraszką.

Polska niwa urodzajna więc poeci,
takoż wieszcze w  drzewostanie przebierali
niby w gruszkach; tu poemat, tam kuplecik
z powodzeniem w polskim drzewie lokowali.

Wielka puszcza nie pomieści rzewnych treści
i sielanek - Panie dzieju! Pod jaworem,
do tej pory ktoś tam klaszcze, coś szeleści -
to się wytnie razem z Laurą i Filonem.

Trudniej z wierzbą mazowiecką bo w niej duchy
ojczyźniane jeszcze drzemią i posłanka
ukochała… Nie pozwoli żadnej ruszyć,
wierzba niby poetycka markietanka.

Panny brzózki tyle razy że nie zliczę,
czarowały w swej dziewiczej naiwności,
uwodziły, przytulały erotycznie,
płacząc z żalu, błogostanu lub miłości.

Gdzie nie spojrzysz, wielka sława lub natchnienie
zgodne drzewo od ciężaru  się ugina,
jak „Leszczyna” Młynarskiego w której drzemie
wśród konarów, niejednego wieszcza, mina.

„Niewierzące…” księdza Jana -  dajesz wiarę?
W komitywie z jabłoniami Cz. Miłosza,
a pomiędzy mis Agnieszka – nie za karę,
chrupie jabłka zakazane i do kosza,

ogryzkami w samo sedno – absolutnie!
A co teraz? Klony będą nam natchnieniem?
Właśnie dzisiaj rozbierają złote suknie,
klonów u nas – (jak pomyślisz) zatrzęsienie…

- Pan szanowny nie rozumie, czy udaje?
Pani z różą rozwiązała łamigłówkę.
Po co zaraz rzucać w wiersze zgniłym jajem?

Wiesz na pewno - tylko popraw literówkę.


(aranek)






*** deszczowa



rdza

Stoję w oknie oddycham jesienią,
wieczór gwiazd nie zapalił na szczęście,
zbieram smak startej soli w papieros,
nie paliłam sto lat albo więcej,

nie czekałam nie śniłam aż jesień,
listonoszem zawianym i mglistym
zapukała do lustra i pieczęć
rdzawym woskiem na sercu odciska.

Po co łudzisz dryfując na liściu,
nie potrzebny mi płacz ni tęsknota,
złoty nadruk na łzawym afiszu -
tyle warte co dym z papierosa.

Zerwę pieczęć, zaciągnę się głębią
rozrzewnionych, paciorków na klonach,
cząstki serca rozrzucę gołębiom,
zjesiennieję w okiennych ramionach.

Rdza opada na serce, na ganek,
młody księżyc tkwi w cieniu azalii,
spływam kroplą zaklętą w krysztale,
przecież nic nie trwa wiecznie kochany.


(aranek)






piątek, 13 października 2017

Jesienne kwiaty


                                                         


Ulicą płynie deszczowa rzeka,
wpadłam na pana całkiem przypadkiem, 
pan zerwał z klombu  czerwony Aster,
mam  teraz pompon przy mokrej czapce

W pergolach smęci sępota pnąca,
trąca niechcący dzwonkiem o dzwonek,
serce na alarm też rozdzwonione,
lecz nie zawróci z drogi  skowronek.

Autobus na nas nie będzie czekał,
Marcinek - wleczesz się jak ślimaczek,
kierowca oczy przeciera – krzaczek,
gdzieś się wybiera? – ja to mam pracę!

Jesień toastem kielichy trąca,
stuprocentowym haustem deszczówki,
zamiast popijać wzmocnione trunki,
weź antidotum - wyciąg z Jeżówki

Ulicą płynie deszczowa rzeka,
w pergolach smęci sępota pnąca,
autobus na nas nie będzie czekał,
jesień toastem kielichy trąca.

(aranek)








środa, 11 października 2017

List bez kodu





Pani Wisławo Szymborska…

Piszę do Pani Wielka Poetko,
ten list, jak mniemam precedensowy,
nie wiedząc nawet, gdzie Twoje niebo,
bo dla poetów są inne kody.
Czytałam bowiem jeszcze za młodu,
że nie wystarczy trawić czy chłonąć,
poezja to nie kompot lub rosół,
w nadmiarze jednak można zatonąć.

Wywar z wersami, chroni przykrywka
form oraz stylów, tudzież we wzorcach,
niejeden …owski oraz …icka,
czują, że piszą, tak jak Szymborska.
Głębia porywa, dmie  biały szał,
nurt rwie przed siebie - czasem na fali,
styl rozpaczliwy, wspak albo wpław,
tam złote runo majaczy w dali...

Czasem dopisze - rekompensata,
za powtarzanie prawem papugi...
Ostatnim trendem - bonifikaty;
w szkolnych lekturach i za zasługi.
Wciąż mam w pamięci, że „nic dwa razy..”
i skromny uśmiech w misternych słowach,
wiersz „Ku czci „ jakże dziś aktualny,
rośnie bez reszty zera urodzaj.

Czytam więc czuję i myślę z troską,
nasz dom (wiadomo) - poezją stoi,
lecz - Ty najdroższa Nasza Szymborsko,
strzeż nas od chwastów i powoi!
Duch poetycki niech się nie wzbrania
wstąpić w poetów i niepodzielnie,
niech ich rozpiera „moc utrwalania,
możnością zemsty - ręki śmiertelnej” *


(aranek)


Ostatnia strofa jest nawiązaniem do wiersza Wisławy Szymborskiej „Radość Pisania”,
Polecam także wspomniane powyżej wiersze:"Niektórzy lubią poezję", „Ku czci”, „Nic dwa razy” i wszystkie wiersze naszej  wspaniałej Noblistki.









niedziela, 8 października 2017

Rozgrzewające

*

Cierpkie Dobranoc
stygnie imbir z cytryną
bez kropli miodu
  ***    
Namiastka wiosny
rozlany pod prysznicem
żel jaśminowy
*** 
Jesienny przeciąg
flanelowa koszula
w sam raz na dwoje
***

(aranek)

*



sobota, 7 października 2017

Po - rachunki


Burdż al-Arab podwieczorek w hotelu Sky Tea

Pędraki całego świata…

Jedni są biedni,inni majętni, bywa pół na pół
ze zmiennym szczęściem, wóz albo przewóz do magistratu.

Nie ważny status; żebraczy, kaczy lub jako taki,
była konsumpcja, będzie rachunek – trzeba zapłacić,

lecz jeśli myślisz (każdy za siebie), to zwykła ściema!
Najwięcej płaci nie ten na wozie, lecz ten co nie ma

na świątek piątek i na niedzielę w supermarkecie,
na tacę, pogrzeb, syrop na kaszel, skarbową pieczęć.

I ten co gdzieś tam na końcu świata napił się deszczem,
potem w milczeniu łzami opłacił sto innych nieszczęść.

Za krach na giełdzie, niepowodzenie przy negocjacji,
wysoką cenę, nie płaci pierwszy tylko ostatni

w szeregu homo- sapie z wysiłku  i ocieplenia,
ryczy gdy  słono, ściąga tsunami drży z zasolenia.

Dostał od przodka zgrabną pozycję – wyprostowaną,
to sam zaniedbał spadając na dno, zwinął się  w pałąk.

Idąc na skróty, przeszedł na dietę bogatą w chemię
do cna wyzuty zaszywa kieszeń - kto mu leczenie

ma zafundować? Zgrzyta zębami bez jednej plomby -
to szczyt czas zwołać, Pierwsi pogrożą palcem spod bomby.

Reasumując ten tekst bombowy - coś mi tu nie gra,
bo założyłam że za zniszczenia zapłaci pędrak,

według zasady „każdy za siebie” 
- kończę idyllę jednym pytaniem
- to, kto zapłaci za krokodyle?


(aranek)












czwartek, 5 października 2017

Ludzie sukcesu



Gdański  poeta miał Wenę i cel:
przekonać  władzę i zachwycić kler,
w końcu przy furcie,
usłyszał „pójdźże”…
Posłuchał pójdźki – poleciał na żer .


Nijaki Owski z Terlikowa
pod babską kiecką wylansował
song - bao bab
i własny zad
bao zostało bab nie zwojował.

(aranek)




żart muzyczny



wtorek, 3 października 2017

Jak przetrwać jesień




   https://lilinatura.pl/2013/01


Wygaszanie

Rano zmarzły mi dłonie a wieczorem serce
zadrżało, przeczulone deszczowym pluskaniem.
Kto zamówił orkiestrę?  Kto na fortepianie
w chryzantemach złocistych; rzewne kondolencje,

gasił diminuendo zamglonym nietaktem,
rozczarował tancerkom szklane obcasiki,
tężejące kryształki milknących klawiszy,
garścią lodowej karmy mroził smutnym żartem.

Cisza już nie otula nawet ciepłą burką,
wino nie mąci zmysłów zwodniczym mirażem,
wczoraj leciały gęsi za moje podwórko,

dziś tylko  piórka zdobią puste kałamarze.
Na dłonie rękawiczki, na sonet atrament,
bezbarwnie, sympatyczny,
na serce - kochanie.


(aranek)






Księży(c)owy





Paradoks

Parodia miny Humphrey Bogarta,
cedzi  wytarty slogan w  ustach,
na małą miarę "Casablanca"
i szklanka do połowy pusta.

Nie ufam tym co mają pewność -
racjonalistom narodowym,
ni kpiarzom którym wszystko jedno,
byleby pełna do połowy…

W  liściu od serca ton wylewny
więc siup! – Za wolność (w pustosłowiu).
Wody i mitów świat jest pełny -
prawdy, co srebra w wątłym nowiu.

Każdy ma swoją Casablancę,
zmienny jest Bogart oraz puenta,
napełniam do połowy szklankę…
Jak to się skończy?
Nie pamiętam.

W  pełni od zawsze jest ustawka,-
dzisiaj blefuje nul zawistny.
Jego rozdanie -
nasza czkawka
i niesmak jak po
trefnej  whisky. 

(aranek)








Tlumaczenie piosenki Imagine


Wyobraź sobie, że nie ma Nieba 
To proste, gdy spróbujesz
 Nie ma Piekła pod nami 
Nad nami tylko niebo 

Wyobraź sobie wszystkich ludzi 
Żyjących po dziś dzień 
Aha-ah 

Wyobraź sobie,że nie ma krajów
Nie jest to trudne
Nie ma za co zabijać  ani za co umrzeć
I religii również 

Wyobraź sobie wszystkich ludzi
Żyjących w pokoju
Yuuhuu-uuu 

Może powiesz, że jestem marzycielem
Lecz nie jestem jedynym
Mam nadzieję, że pewnego dnia do nas dołączysz
I świat stanie się jednością

Wyobraź sobie, że nie ma majątków
Jestem ciekaw, czy możesz
Nie ma chciwości i głodu
A ludzie są wspólnotą

Wyobraź sobie wszystkich ludzi
Dzielących ze sobą cały świat
Juuhuu-uu

Może powiesz, że jestem marzycielem
Lecz nie jestem jedynym
Mam nadzieję, że pewnego dnia do nas dołączysz
I świat stanie się jednością .

 Historia edycji tłumaczenia
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,john_lennon,imagine.html