“Pora nasycenia”
Zieleń rozlała
się jak rzeka,
można
napełniać nią butelki,
a ty kochanie jeszcze czekasz,
choć rozmodlone lśnią iskierki.
Na niebie wielki wulkan kipi,
i spływa złoto lśniącą lawą,
zapala żółte aksamitki,
a tobie tego żaru mało.
Już
papierowe jabłka w sadzie,
lecą
jak listy do jesieni,
słowik
ostatnią nuci frazę,
nie myśl
mój miły, że to zmienisz.
Pachnące
groszki pną po murze,
kuszą
bajecznym aromatem,
a ja nie będę czekać dłużej,
ja się
odurzę tym zapachem.
Pozrywam jabłka i nasycę,
świeżością mięty, młodym
winem,
zatańczę boso i zachwytem,
znajdę
na szczęście koniczynę.
Póki w zielonej trawie świerszcze,
grają
melodię nasycenia,
muzyką lata się nacieszę,
w sercu zachowam dla jesieni.
Nim się
wypalą letnie zorze,
chmury zasnują smutnym deszczem,
jeszcze się wszystko zdarzyć może,
to taki dobry czas na szczęście.