Byłam samotna, gdy
wpadłeś w marzenia
bez uprzedzenia,
zapomnianą nutą -
otwartym oknem, ukryty
w półcieniach,
szeptem na ucho.
Ja, łzawym deszczem
otulałam senność -
ty, każdą
kroplę zmieniałeś w cykadę,
gdy łzy spadały, to
noc była ze mną -
gwiezdną Plejadą.
Wierny lunatyk
wspinałeś po murze,
srebrem spływało
każde czułe słowo,
zima zakwitła płatkami
ostróżek,
czas stąpał obok.
Oczarowałeś,
zmieniłeś godziny
zgrzytania nocy na
terkot jaskółek,
smętne upiory w ciepły
szum wikliny,
a łzy w amulet.
Więc kiedy płyną
zbieram jak bezcenne,
najszlachetniejsze
życia minerały,
żeby oprawić łzy nieziemskim srebrem
w świat doskonały.
Wiesz, gdybym brała udział w jakim teleturnieju i padło by pytanie o narzeczoną księżyca, odparowałabym: Terenia :)))
OdpowiedzUsuńTwój najwierniejszy z wiernych - Muz i przyjaciel dlatego należy mu się taki piękny, metaforyczny i ciepły wiersz :)))
:))))))Nie inaczej Basiu:))Mój Ci on ! Może nie taki najwierniejszy, ale zawsze wraca i tak czaruje, że nie można się oprzeć:))
UsuńW pewnym sensie to coś stałego w moim życiu i coś co mnie uśmiecha:)