Zwinnie
pokonam kręgi na wodzie,
ominę
smutne ziarenka piasku.
Zwodzone
mosty za sobą zwiodę,
gdy
czuję niesmak i zgrzyt potrzasku.
Zażenowanie
zmażę uśmiechem
i
po angielsku grzecznie przepadnę,
wciąż
się potykam o cudze grzechy,
a
w cudzych nie jest mi najładniej.
Piją,
jak ciasne, znoszone buty
i
nasiąkają wodą z kałuży,
więc
lepiej boso - znajomym skrótem,
niż
paść ofiarą, obcych odnóży.
Araneae nie cierpi wody!
Iluzjonista,
lądowych marzeń,
(nie
obawiając się akrofobii)
nocny
architekt, pozostał tkaczem.
Uprzędzie
nową górną pozycję,
w
wieczornym płaszczu się poszwenda,
na
sukni nocy, tka kompozycje,
nie
ucząc się, na własnych błędach.
Zabłysną
sieci, gdy za serwantką
biała
niteczka, zadrży najczulej -
zwinne
pazurki „araneanka” -
drgają
u smutnych szczękoczułek!
Kiedy
na oknach ranek zakwitnie,
sztukmistrz podświetli, ja cała w kroplach,
na
białym hafcie cichutko myknę...
Trę czoło palcami dwoma,
OdpowiedzUsuńto nie prawda, tylko omam.
O w mordę jeża, to niebezpieczne!
UsuńMoże by sprawdzić alkotestem.
Mnie po ostatkach jakiś omam,
jak nie poznajesz?
Jestem R -oman:)
A może zjadłeś ciastko korzenne?
Bywają halucynogenne.
Taki nocny architekt, jak Ty - ładnie utkałaś:)) Teraz już wiem, skąd ten nick:))
OdpowiedzUsuńBasiu, a zdjęcia na paszport nie podziwiasz??
UsuńNick ma jeszcze inne uzasadnienie:)
Dziękuję:)