nutki

nutki

wtorek, 11 lutego 2014

"Jak przygoda to tylko..."





Pojechałam na wycieczkę do stolicy,
w delegacji politycznej z „wielkiej Polski”
i trafiłam na zadymę, na ulicy -
podskakiwał jakiś mały z Małopolski.

Zatroskana, że popsuje mi wycieczkę
(za nim tłumnie rozwrzeszczani kumple mknęli)
przypomniałam, że mam procę na dnie teczki,
więc wyjęłam, a tu nagle jak nie zdzieli

mnie ktoś w gębę, po tej lewej stronie twarzy
(lewa bardzo uczulona jest na dotyk)
patrzę – beret i to taki jak się marzył,
wyczesany na antenkę - niezły motek.

Byłam blisko, więc chwyciłam nauczona,
że nie wolno czekać długo na okazje,
a trofeum wraz z peruką (niech ja skonam)
chce mi wyrwać, łysy „łobwieś” oj nie ładnie!


Ja przepraszam, proszę Jego - jestem ze wsi.
U nas moher nosi tylko sołtysowa,
a perukę, to podobno ktoś w powiecie,
ja zapłacę - nie chce darmo- Bóg uchowa!

Coś mignęło mi nad głową ( myślę beret),
więc ramiona rozłożyłam, ktoś mnie szarpie...
Ja tu jedna z „wielkiej Polski”, a ich czterech?
Toż miejscowe! Znać po gębach – wredne harpie!

Propozycję dali mi do odrzucenia -
z adwokatem chcieli jakimś mnie skojarzyć,
lecz nie mogłam, bo ja nigdy mego Henia...
Tylko w myślach, ale przecież wolno marzyć.

Do hotelu mnie zawieźli z wygodami
w oko wpadłam, bo mi napstrykali fotek,
jak dzwonili do Henryka (już bezradni),
to z mściwości wymyślali od idiotek!

Nie podoba mi się wcale w tej stolycy,
jeden nierząd, świat zepsuty i nieszczery,
jedno tylko pozytywne- na ulicy
za darmochę rozrzucają te mohery.

Nie gościłam się w hotelu nazbyt długo,
wypuścili, gdy przyjechał Heniu z batem...
Teraz po wsi się przechadzam w tej peruce,
Henio, jednak przez te baty, wpadł za kraty.

Nie na długo, bo mam romans z adwokatem...

Pokłosie:))

Coś się sprzeda- może świnie, może dynie,
ale Henia trza ratować – mój Ci przecie.
A jak Henio przez procesy te zasłynie,
to mi także coś odpali- przecież wiecie.


… Po tygodniu wrócił wielce zasmucony,
nie służyło mu jedzenie w tej stolicy
mówi do mnie jakoś dziwnie jak do żony
- żono moja, czas się przenieść do piewnicy*.

 
Pan mecenas tak się silił żeby wygrać,
że załatwił migiem wszystkie procedury,
a ta świnka się przydała muszę przyznać,
teraz biduś ma na węgiel i mikstury:)


* piewnica  - może być interpretowana jako podziemie, 
                      lub miejsce do odbywania wspólnych rodzinnych pień
                      czyli śpiewów, czy jakoś tak:))))




7 komentarzy:

  1. Relacja z pobytu - czytałam, ale wciąż uśmiecha od ucha do ucha, bo fantastycznie poprowadzona satyra Tereniu i słownictwo dopasowane tak efektownie:)))
    I wiesz co? Natchnęła mnie na dzisiejsze wydanie, więc nie zdziw się, że ukradnę :))
    Pozdrawiam Cię, fajnego dnia Ci życzę:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu masz u mnie glejt na wszystkie kradziejstwa - wierzę Tobie w ciemno - powiesz skocz - skoczę ( do każdego sklepu) :))) A to ze Cię natchnęłam swoim wierszyczkiem to mnie bardzo cieszy - poczułam się prawie jak Muza:)
      Dziękuję Basiu :)

      Usuń
  2. świetna relacja z pobytu w małopolsce
    lecz kocha Ja bym Cię inaczej przyjeła kawusią drineczkiem ciasteczkiem a nie twarz obiła
    pozdrawiam cieplutko:)
    buziaczki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))))))))))))))))))) Tereniu i widzisz - gdzie Cię pognało!? A mogło być tak miło :)))

      Usuń
    2. Ja przekażę Bożenko Twoje zaproszenie "pe-elce" Na pewno się ucieszy, a może nawet skorzysta i wpadnie kiedyś niespodziewanie z Heńkiem w moherowym bereciku i w peruce- to znaczy ona w bereciku a Heniek w peruce - oni z tego co ich wymyśliłam są bardzo towarzyscy a w dodatku teraz chyba rozśpiewani więc kroi się ładna i (żebyś nie żałowała) dłuuuuga gościna ha ha ha:))))
      Żarty na stronę:) Dziękuję Bożenko że czytasz i pozdrawiam serdecznie:))

      Usuń
  3. kochana* klawiatura mi coś ostatnio szaleje...

    OdpowiedzUsuń