nutki
piątek, 28 lutego 2014
"Za darmochę"
Chcesz mieć wszystko,
albo chociaż bardzo wiele,
znasz już cenę,
jesteś skłonny ją zapłacić
lecz apetyt wiecznie
rośnie, świat drożeje
i zniewala, bez
zbytecznych kurtuazji.
Można miotać się i
spinać, mieć zacięcie
by pomnożyć,
zwielokrotnić (chociaż trochę),
snuć teorie, w
eleganckie wpaść zadęcia,
lub nie płacić i brać
wszystko za darmochę!
Ciszej! Proszę...Tylko
zmyję kisiel z głowy
i pozbieram reklamacje
tej teorii,
tok wywodu (owszem )
- nie salomonowy -
myśl nie nowa, a więc
nie pcham się na pomnik.
Toż nie płacę, już
od dawna za najdroższe.
Ani grosza! Tak się
ugadałam z życiem,
najcenniejsze jest za darmo, a smakoszom
podpowiadam – są
promocje i priorytet:
na obrazy cennym
kruszcem malowane,
w pięknej ramie na
wzór słońca tuż o brzasku -
okamgnienia i zachwyty,
kiedy ranek
pozaściela wielkie
zwoje, mgielnych haftów -
czułość ptaka na
koncercie dobroczynnym,
dla każdego komu
trzeba serdeczności,
złote wstążki
samonośne, samo-zwinne,
do kompletu (na
życzenie) śmieszne kropki.
Nocą rabat jest na
spadające złoto,
nuty perfum w aromatach
łąk łaskawych,
bywa, niebo coś
rozrzuca na perłowo,
zaszeleści granatowo i
jedwabnie.
Wciąż bogacę się, nie płacąc za klejnoty,
często szukam w rytmie
nocy, rymu wiersza,
czasem tylko w pełnym słońcu mrużę oczy,
"Latarnik (sp.z o. o)
Za moim oknem do sypialni,
na zawsze przepadł święty spokój.
Księżyc spoglądał z łezką w oku,
gdy ustawiono rząd latarni,
niby kosmodrom dla komety!
To jest niezdrowa konkurencja,
nawet pod łóżko mi się wkręca,
włazi do środka przez rolety!
Co noc zasypiam w świetle fleszy,
jak gwiazda na filmowym planie.
Księżyc okazał się być draniem,
na moich oczach, ten lubieżnik
mieszka z czterema latarniami,
srebrem od światła uzależnił -
tym razem, to już coś przesrebrzył!
Pękam od złości jak dynamit!
On, że skusiły dywidendy,
błyska mi w oczy bez wykrętów,
(w biznesie nie ma sentymentów)
spółka wciągnęła nawet księżyc.
Ja mogę donieść na to wszystko,
tylko do kogo jeszcze nie wiem,
albo polubić towarzystwo
i sypiać z nimi bez uprzedzeń.
środa, 26 lutego 2014
"Dwóch na jednego"
Wieczorem jeszcze szeptał czułe słówka,
a później ruszył w swoje, srebrne tango.
Wychłeptał „duszka” – zgrzytnęła zasuwka,
szarą taksówką odpłynął mój fantom.
Na pożegnanie uśmiechnął się głupio -
wrócę kochanie przecież zawsze wracam.
- A niech cie diabli albo senny upiór!
- Czas nagli kotku, taka moja praca.
Potem, jak zwykle wspinał się na drzewa,
nawet zaglądał śpiącym pod koszulę,
za srebrny kołnierz wcale nie wylewał
aż spuchła gęba, więc zgrywał Draculę.
Kiedy znudziło mu się nocne miasto,
popłynął drużką ku łąkom uśpionym...
Wtem... taka jedna, spadła w ptasie gniazdo
błysnął lubieżnie - szukam gwiezdnej żony!
- Bociek wyruszył, więc miejsca jest dosyć
zabierz klejnoty, obejmij i całuj...
Zadrżała... Gniazdko, noc zmieniła w dotyk
i podrapała, cóż to nie był salon.
Gwiazda upadła, jak to zwykle bywa,
mizantrop zasnął - przyszła jego pora.
Idą krasnale - o chwilo szczęśliwa!
Spójrz srebrne jajo - schowajmy do wora!
Wrócił nad ranem - podkrążone oczy...
-ja się poprawię zanim słońce zajdzie.
Przestało padać, przestałam się boczyć,
jak się nie zmieni- zawsze dwóch się znajdzie.
wtorek, 25 lutego 2014
Za i przeciw
Za i przeciw
Ktoś zakręcił w roztańczonym
tłumie,
zanim zniknął oczarował serce,
choć orkiestra nie gra ono
jeszcze
tańczy z wiatrem, i nic nie
rozumie.
Rozbawione, dało się oswoić,
lecz zastygło nagle w pół
uśmiechu,
zaplątane w mgielnym kruchym
cieniu
pajęczyną cierpkiej melancholii.
Trzeba teraz zetrzeć co rozlane,
reszta drobnych upchnięta w
kieszeni,
jakże łatwo fortunę rozmienić -
jaka szkoda, że to sztuczny
diament.
Znów los zakpił, ufność była
grzechem.
teraz piołun i przewrotna kpina!
- Cicho serce, to nie twoja wina -
zmień się w kamień, a
przestaniesz cierpieć.
Ktoś przepadnie goniąc za
marzeniem,
inny wygra, zaprzedając siebie -
kogo bardziej żałować, dziś nie
wiem,
tego z sercem, czy tego z kamieniem?
aranek
"Za czarną maską"
Jakie
prawdziwe masz oblicze,
co
kryje maska na twej twarzy?
Czy
dzikie piękno egzotyczne
schowane
w barwnym makijażu,
gdy
w kapeluszu uplecionym
pożółkłym
liściem bananowca,
albo
z glinianym dzbanem wody
wyglądasz
cienia albatrosa?
Czy
kiedy żarem palisz piasek,
lub
budzisz podziw albo grozę,
to
pachniesz rajem, to kontrastem
i
utrudzoną mylisz drogę?
Może
gdy rytmu dzikim transem,
magicznym
śpiewem wabisz ptaki,
zniewalasz
radość zmysłowym tańcem
w
spódniczce z trawy albo w kangi.
Czasem
przysyłasz fotografie,
pławisz
w luksusie jak w basenie
lub
na safari gnasz żyrafę,
snem
pod palmami rozpromieniasz.
Na
innych przędziesz czarną biedę,
w
której migoczą szklane krople,
zwinięta
w kłębek patrzysz w niebo,
w
deszczu cierpienia cała mokniesz.
Przepiękny
ptaku, potargane
po
trudnym locie twoje skrzydła.
Pióra
krwią bratnią zaplamione,
a
nurt burzliwy nadal spływa.
Kolebką
jesteś wszystkich ludzi,
czarna
królowo w barwnych maskach.
Duch
naszych przodków świat obudził
i
na kamieniach nie da zasnąć.
Nie
widać jeszcze drogi prostej,
lecz
ty z nadzieją wciąż się zmieniasz.
Bądź
nam Afryko starszą siostrą,
a
nie brzemieniem dla sumienia.
aranek
poniedziałek, 24 lutego 2014
"Mirtowe gałązki"
Wierzby nad stawem myją długie włosy, niby druhenki przed wiejskim weselem, zabawny chórek wśród wodnych zarośli rozbrzmiewa zgodnie jak w tamtą niedzielę, kiedy kapela w sieni przygrywała, a łzy płynęły pomieszane z winem. Niemądre serce tak się wyrywało. Dlaczego wtedy czas się nie zatrzymał? Dziś powracają te czułe pejzaże, złotym promykiem przez ażur koronek, igraszką słońca wśród barwnych witraży i zamyśleniem na smutnych ikonach. Walc rozkołysał i rozdawał gwiazdy, a takie niebo, na pewno raz w życiu, fajerwerkami rozświetlało lasy, wieszając iskry na sosnowych szczytach. A na obrusach zielone gałązki, świeżością drżały zaszczepiając szczęściem. Zapach poranka z kryształkami rosy, jak pomieszane uśmiechy w prezencie. Czarnooką, ktoś zaprosił na tańce... - Wy, Cygance w tę kabałę nie wierzcie! - Niech powróży z kart, niech zadźwięczą szanse! Nikt nie słyszał, jak łopocze jej serce. Wierzby nad stawem szumią rzewne wiersze, łzawe westchnienia spływają do wody. O szklanej kuli w której pękło szczęście, o podeptanych gałązkach mirtowych.
piątek, 21 lutego 2014
"Zwiastuny"
Skąd te motyle kolorowe?
Wpadły jak tajfun barwną chmurą,
obsiadły biurko, moją głowę,
gdzieś się posiało wieczne pióro.
A te dzwoneczki uśmiechnięte?
Brzęczą muzyką zwariowaną,
pająk na ścianie przerwał drzemkę,
i snuje nitkę rozespaną.
Mucha udaje kropkę nad i,
zdanie mi jakoś się rozmyło,
czy to się dzieje, czy Déjà vu
To chyba kiedyś, już się śniło.
Patrzę do lustra-nie do wiary!
Na moich włosach grają świerszcze!
Słoneczny promień bierze miarę,
na ciepłe jeszcze, młode wiersze.
Wykreślił wszystkie, smutne słowa,
na duszy cieplej się zrobiło,
zimne pejzaże zamalował,
czy to jest wiosna, czy to miłość?
Co to za licho, jaką przędzą,
utkało obraz na swych krosnach?
Słyszę jak szepcze cicho serce
-może to miłość..
Może wiosna...
Może wiosna...
"Kiełkowanie"
Noc dzisiaj pachnie
czerwonym winem,
wiosenne mrzonki jak
szare gęsi,
szukają miejsca, chcą czas zatrzymać
ogrzać swe skrzydła przy blasku świecy.
Tak im do wiosny ładnie
z pokusą,
która podstępnie
pełza, owija,
wydłuża cienie i
srebrną uprząż
maluje niebu brzaskiem
przemijań.
Łopotem marzeń, nowa
melodia
roztopi stary śnieg
za kołnierzem,
znowu zwariuje w słońcu
wariograf -
rozdzwoni klucze pełnym
naręczem
i chociaż zamróz
zawęził serce,
zaiskrzą roje
zwykłych błahostek,
jak kot na wierzbie,
jak pióro gęsie...
już, już kiełkuje...
W sercu -
pierwiosnek!
czwartek, 20 lutego 2014
Ballada o Nadziei
( 1981)
Płatek za płatkiem - fru na okna!
Jutro egzamin ( nocka z głowy),
Zimno mnie trzęsie, bo przemokłam,
tej zimy, już nie kupię nowych...
To bez znaczenia - jest nadzieja
i myśli bielsze, są od śniegu
(nawet dozorca poweselał),
a więc, Miłosza czytam w biegu.
Do rana „Umysł zniewolony”...
Nie, nie narzekam, chociaż marnie,
zdawać egzamin z bólem głowy
(ktoś dla mnie spał na styropianie).
A ja cóż mogę, gdy cenzura -
Pewnie, nie muszę, lecz bardzo chcę!
Czy ktoś zapyta o lekturę?
Czytam, zasypiam i chyba śnię:
Dozorca puka miotłą w okno,
z miną tak jakby zamrożoną -
może herbatki, pan przemoknął?
- Dziś stan wojenny ogłoszono.
Tyle nadziei, tyle marzeń.
Stałam na dworcu, łzy na rzęsach -
co tam egzamin, czy to ważne?
- Internowany Lech Wałęsa.
( 1982 )
Piękny ten sierpień - mam przepustkę,
będzie zabawa i Mazury.
W sklepie rzucili mleko w puszkach,
jakby mniej straszne te mundury.
Rozleniwienie jakieś przyszło,
kartki na żywność, której nie ma.
Znów cichociemni krążą z listą,
a tu, nadzieją pachnie ziemia.
Jeszcze nie koniec, będą zmiany -
Radio Europa zapodało,
że duch nie wygasł w internowanych,
i że w Dzienniku znowu kłamią -
ktoś uciekł - gdzie? Do Kopenhagi...
Zobacz syneczku: To jest wrona!
Tylko przejściowo król jest nagi,
gdzieś na salonach Arłamowa.
„Boże coś Polskę przez tak liczne...”
- mamusiu płaczesz? Nie, się śmieję...
Teraz w kościele jest najśliczniej
- O co się modlisz ?
Radio Europa zapodało,
że duch nie wygasł w internowanych,
i że w Dzienniku znowu kłamią -
ktoś uciekł - gdzie? Do Kopenhagi...
Zobacz syneczku: To jest wrona!
Tylko przejściowo król jest nagi,
gdzieś na salonach Arłamowa.
„Boże coś Polskę przez tak liczne...”
- mamusiu płaczesz? Nie, się śmieję...
Teraz w kościele jest najśliczniej
- O co się modlisz ?
O nadzieję.
5 października 1983 Komitet Noblowski ogłosił decyzję o przyznaniu Lechowi Wałęsie, Pokojowej Nagrody Nobla.
***
Przyjdźcie! Zapraszam! Jest okazja!
Nie imieniny... Wielkie szczęście!
Teraz już wiem, że nie wygasła -
Nobla przyznali dziś Wałęsie!
Teraz już tylko będzie lepiej -
porozmawiamy, jak brat z bratem.
Szkoda, że butów nie ma w sklepie,
jakoś przechodzę w tych trzylatkach.
***
Tylko dlaczego znów zwolnienia?
Niemal, jak Tamci w nowych płaszczach.
Od tych porządków świat pociemniał -
Cholera! Tak już będzie zawsze?
Długo krążyła wśród wariantów,
durna nadzieja w nowych butach.
Stoły okrągłe, więc bez kantów?
A ona, co raz bardziej smutna.
(1990)
Dziś ” Zdrowie Wasze w gardło nasze”
Ja wcale „nie chcem ale muszem”
i „jestem za a nawet przeciw”,
przeliczam dziś „ujemne plusy”.
Nie wzięłam sprawy w swoje ręce,
dzisiaj, aż nadto tych co wzięli
i nie chcę słyszeć - nigdy więcej,
że się odnowił duch nadziei!
Jest jeszcze jedno piękne słowo,
które dla duszy było karmą -
jakie?
„odpowiem wymijająco wprost” -
zwyczajna ludzka solidarność.
Dziś solidarnym krwawią ręce.
Ktoś wytłumaczył nam dlaczego -
kiedy pod lód, gdy marznie serce
„tonący chwyta się byle czego”!
w kinie 2013r
Płacę rachunek za naiwność,
wstydliwie skrywam łzy w chusteczce
po co te łzy? To zwykłe kino -
zbyt często muszę, chociaż nie chcę.
Gimnazjaliści mają ubaw -
kiedy to było? Ale wiocha !
Może się jakoś przetrwać uda -
cicho! Noblistę trzeba kochać!
„Ojczyznę kochać trzeba i szanować *
Nie deptać flagi i nie pluć na godło
Należy też w coś wierzyć i ufać
Ojczyznę kochać i nie pluć na godło”
* Wychowanie – tekst T. Love
epilog:
Historia lubi krąg zatoczyć,
dla tych co wczoraj byli w glorii,
ulicznym piaskiem sypnąć w oczy -
bez krzty szacunku dla symboli!
Świat bije brawo za legendę,
wiatr ją pochwycił i już wieje.
A ja wciąż czekam - zawsze będę,
(dopóki życia) mieć ...
/cytaty z IV części są słowami wyjętymi z wypowiedzi L. Wałęsy-
zajmowały kilkakrotnie czołowe miejsca w plebiscycie „Srebrne usta”,
organizowanym przez Polskie Radio /
Subskrybuj:
Posty (Atom)