W szarą kratę
i tylko wróble mają radochę.
Przyozdabiają skwer, kamienicę,
szpetną mozaiką, ptasim polotem.
 - Może nad morze?
 - Nieee, pusta plaża...
Zszarzałą szantę,
 szemrze samotnie,
jak z pękniętego, wpół kałamarza
z nimbostratusów, ciurkają krople.
Chlap, człap na molo, kluczą bemole
-
dwie i pół tony chmurnych bałwanów,
z nosem na kwintę spada na głowę.
Szkwał porwał szalik starszemu panu!
 - Cyt... Pogodynka -słucham prognozy:
„w najbliższym czasie niż i zamglenia”. 
 Szczyt bezczelności i krach zimowy!
 Aura ma kryzys i niebo ściemnia! 
Szarą szatynkę, ochlapał tramwaj,
 wrona natrząsa się
 – krrach, krak, maszkaron! 
 Luty układa smutny asamblaż,
 zima zrobiła wszystkich na szaro.
Żeby tak - ciut, ciut...  No, chociaż w kratę,
albo w puszysty mięciutki puszek.
- Nie będę szarzeć, szamam sałatę,
szczypior z cebuli, szpinak mrożony
Biały kożuszek,  pachnie lawendą,
ze snu obudził szesnaście moli,
wróble świrują – już niedaleko,
lecz - taka rzecz,
idzie powoli w szarej etoli
aranek
 

 
2 komentarze: