barków z lustrem, podświetlanych jarzeniówką.
Nie zastuka do drzwi nocą, rudy Janek
ze schowaną za pazuchą półlitrówką
księżycówki, upędzonej późną nocą.
Jadźka placek piec musiała dla zapachu,
ale za to samogonka - żywe złoto!
Dziś nie tylko srebrnym zębem błyszczy Jachu.
Karierę wielką zrobił polityczną,
gdy potrzaskał po tym bimbrze meblościankę.
Jadźka sama go zgłosiła na milicję,
poleciała z wielkim krzykiem w samej halce.
Poszedł siedzieć, bimber zarekwirowali,
poszło w eter, że jest więźniem politycznym,
a on tylko samogonem się nawalił,
owszem śpiewał jakieś piosnki patriotyczne
o góralu, lecz przeważnie o ognisku...
Tego wcale nie szło tańczyć, więc mu żonka
dla trzeźwości przyłożyła raz po pysku,
a on dopił ostatniego już kielonka
i do barku po kolejną półlitrówkę
z przeciwległej pragnął podnieść się wersalki,
wtedy nagle dostał w oczach białe mrówki,
krzycząc "hurra" rąbnął drzwiczki meblościanki.
Już nie mieszka rudy Janek w swoim mieście,
błyśnie czasem srebrnym zębem na ekranie,
pięć dni tylko trzeźwiał sobie w tym areszcie,
lecz wycierpiał się przez to internowanie.
Dzisiaj czasem stare kumple w piwnym pubie,
wspominają z łezką w oku bimber Janka,
przeminęły dziwne czasy i po sprawie,
tylko duchy jeszcze siedzą w meblościankach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz