Codziennie bledsza ta
dziewczyna
z burzą tańczących wokół
loków.
To się zamyśli, zapomina
...
jeszcze szczotkuje włosy w
słońcu,
lecz serce bardziej już
cierpliwe,
choć nieco szybciej czasem
bije.
W naręcze kwiatów swą
bieliznę
na brzegu nocy składa
tkliwie,
potem zapala lampę w oknie,
napełnia ciało srebrnym
światłem,
odgarnia cienie, jak ptak w
locie,
kołują myśli pełne
zaklęć.
Jeszcze rozświetla się do
szczęścia,
choć srebrne noce, co raz
krótsze.
Zanurza wargi w czułych
pieśniach,
a księżyc wspina się po
murze
w oddechu światła, w
obietnicach
zaprzecza lękom, śni
nadzieję,
smutki już śpią na
okiennicach,
gdy noc za oknem matowieje.
O świcie znowu, jakby
bledsza,
w rozpiętym płaszczu mknie
ulicą,
mruga do kota, który nie
spał -
to wiatr łopotał
okiennicą.
Słońce, dojrzałym ziarnem
w oczy
sypnie zmazując, o ton
zieleń,
zapina grzebień w jasne
włosy,
niepostrzeżenie
jesiennieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz