Noc wyrzuciła mnie na brzeg
i tkwię na skrawku poranka,
zanim odgarnę z czoła sen
skąpana w sennych niuansach.
W zaciszu powiek drzemie łza,
błyszczy jak oczko pierścionka,
spływa zmywając nocne tła,
w zaspaną poduszkę wsiąka.
Lecz nie pamięta źródło już,
dlaczego teraz ona lśni.
Kto drasnął serce kolcem róż,
skaleczył ranek ostrzem kry...
Jak gdyby anioł szklany groch,
rozsypał w nocy między sny,
albo zbyt pełen smutku trzos
pogubił nazbyt ciężkie łzy...
Dziś tkwię na brzegu tego tła,
jak mała kropla budząc dzień,
wielkiego boga jedna łza
lub zapomniany dawno sen.
zanim odgarnę z czoła sen
skąpana w sennych niuansach.
W zaciszu powiek drzemie łza,
błyszczy jak oczko pierścionka,
spływa zmywając nocne tła,
w zaspaną poduszkę wsiąka.
Lecz nie pamięta źródło już,
dlaczego teraz ona lśni.
Kto drasnął serce kolcem róż,
skaleczył ranek ostrzem kry...
Jak gdyby anioł szklany groch,
rozsypał w nocy między sny,
albo zbyt pełen smutku trzos
pogubił nazbyt ciężkie łzy...
Dziś tkwię na brzegu tego tła,
jak mała kropla budząc dzień,
wielkiego boga jedna łza
lub zapomniany dawno sen.
Klimatyczny wiersz Tereniu, arankowe metafory - smutny i piękny zarazem.
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu bardzo - smutny bo smutno:)
OdpowiedzUsuńSmutny jak ta łza lecz nie zawsze bywa radośnie prawda Tereniu?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
Ale dzisiaj - mam nadzieję - już lżej :))
OdpowiedzUsuń