"Świt. Królestwo ptaków", mniej znany obraz Chełmońskiego
Lubię… Ostatnie dzwonki z nieba przed odlotem ptaków, gdy rozsypane ziarno pachnie świeżym chlebem, na polach złotem igieł rozciągnięte jeże, ogrody skryte w cieniu życzliwych baldachów. W lustrze nocy surfować na szczyt gwiezdnej fali, by w księżycowych wodzach pomykać do słońca, obudzić się o brzasku z gwiazdami we włosach, na zamglonych poduszkach śpiewać skowronkami. Twoje zmrużenie oczu, kiedy czas odlotu, cichnące echo skrzydeł z drugiej strony nieba, obniżony tembr głosu ufnością powrotu… Przyzwolę dziś wiatrowi, niech suknię rozwiewa, niech poszuka dla wzruszeń ciepłego schronienia, przechowa letnie pieśni w jesiennych podcieniach.
Wczoraj szukałam wiatru w polu z konikiem polnym w duecie, w źdźbłach młodej darni, zgrywał lekkoduch, najlepsze hity na świecie. Wczoraj za rogiem w Nowej Miłosnej, Podszyty wiatrem jeszcze, barman dolewał do drinków wiosnę, karafką z majowym deszczem, Gromada trzmieli pod dobrą datą, bzykała aż słychać w Krośnie, a mniszki na to, jak na lato, zwiewały w wiersze miłosne. Wczoraj wieczorem w wiśniowym sadzie, zrywałeś soczyste wiśnie, aż z gniazd wyjrzały, gwiazdki półnagie, jak salamandry plamiste. Dzisiaj słoneczko do filiżanki, wpadło nutami czerwieni, zapala uśmiech nowej wybranki - mizdrzy się z(nów) do jesieni. Wczoraj szukałam wiatru w polu z konikiem polnym w duecie, dziś namarkotnych smykach pięknoduch, świerszczy skrzywionej rolecie… ref. No i po co, się było - wyrywać tej
wiośnie, lepiej boso łapać desenik. Dzisiaj barman dla nowej miłosnej, miesza drinka, nutą jesieni.