Eskalacja
Lubię tę chwilę ciszy bez tętna przed burzą,
naprężoną do granic w kąkolach i chwastach,
pijaną nawałnicę gdy z wichrem rajfurząc,
rozrzuca bure chusty Groźnica grzywiasta.
Dosiada we władanie każdą igłę w borze,
na najwyższych obcasach sięga po korony,
srebrnym biczem pogania - ratuj się kto może!
Jedna strona natury błaga - pochwyć w szpony,
druga gładzi rumaków poplątane grzywy,
zamąci w hojnym korcu miłość z namiętnością,
jednym klarowny wywar cudownej dzięczliny,
innych kolcem cierniny - zatruje zazdrością.
Lubię tę próbę ognia w Welańskiej Otchłani,
gdy płoną srebrne łodzie wytapiając kruszec,
przekupny, by łagodną, wzburzeniem oprawić,
pod iskrzącym sklepieniem chmurzastych poduszek.
Lubię wilgoć po deszczu w powrotach na ziemię,
kapłanki srebrnej rosy, korzennej od czaru,
w głębi borów światliszcza rozpachnionym zielem,
dopełnione szklanicą świeżości nazajutrz.
(aranek)
Wspaniały wiersz Teresko! Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Arku - akurat jestem w trakcie lektury "Mitologii Słowian" - księga ruty Czesława Białczyńskiego i tak mi się zbiegło z moim pobytem na wsi stąd pomyśł na wiersz - zapewne jeszcze nie jeden , bo bardzo frapujące ...
OdpowiedzUsuń