Coccinello leć do nieba
Coś jej dopiekło, może słońce,
ubrała suknię w siedem kropek,
lekkie śniadanie, ot kilka mszyc
z zioła na oknie i dziubek w szpic
żeby podkreślić nieco focha
- lecę ... Biedronek mnie nie kocha...
Chlipie zalewa klawiaturę,
- mała, do nieba jest pod górę,
nie tędy droga, nie przez ekran,
- to nie jest niebo? (pyta wściekła).
- Czy ja wyglądam jak święty Piotr?
I nagle nóżki zjechały w bok,
przez nawias, enter i cudzysłów,
z kretesem aż po brzeg sternitu,
między klawisze... Słomką z drinka,
wyjmuję jeden, potem kilka,
w końcu Cocciindę - nie kuś losu,
zabieraj kropki, bez hopsztosów,
leć do Biedronka, bo jedną nóżką,
już byłaś w piekle moja duszko!
Patrzy ze strachem ciut osłabła,
- ej, to ty zastępujesz diabła,
czy może grzejesz tu za karę?
- Zbieraj co swoje, mam remanent!
moje Martini, siedem słomek,
- kocha, nie kocha skwierczy ekran,
ups. znów podskoczył poziom piekła ...
(aranek)
Kapitalna satyra Teresko. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńTak miało być -nasze równoległe światy też mają swoje nieba i pieklła, a dla biedronek i im podobnych człowiek może być nawet bogiem ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Arku :)