(fot.
Wikimedia Commons)
List z widokiem na Mont Everest
Takich listów banalnych? Himalaje niebieskie!
Pod lawiną pochwalnych hymnów:
„ Bo kto by czytał ”,
zasypane, pod śniegiem niezasadne pretensje,
przełożone na „boski”, aż się niebo ugina;
rozciągnięte, na pryzmach w nieskończoność pacierze,
przeplatane koncertem dobrych życzeń (dla siebie),
lukrowane szeptanki, plany dobrych zamierzeń,
szczodry stos obiecanek, więc nie dziwię się -
Szczerze.
Że odkładasz, na zawsze lub na stos (po sąsiedzku),
takie co nie przy dziecku i szczególnie namolne,
w szkolny zeszyt wciśnięte prośby w kwestii stołeczków,
wytarte jak rękawy, w tonie nazbyt frywolne.
Mam nietypową sprawę ,nawet nie musisz w rejestr,
to nie jest „łubu, dubu” na pewno oglądałeś, -
(taki rodzaj fanklubu).
Dałeś aż nazbyt wiele,
ośmielę się poprosić jednym błagalnym – zabierz
z uczynku, mowy, myśli (jednak muszę uściślić);
Ujmij jad nienawiści, a za to (jeśli możesz),
Rozwiń boski parasol dla Nadzwyczajnie Zwykłych,
zanim popiół nie wystygł – Osłoń Ich Dobry Boże.
Taka prośba banalna na krawędzi opłatka -
nie odkładaj na jutro w Himalaje Niebieskie.
Kartka w szarej kopercie, a w miejscu adresatka
Twoje dzieło: Szczyt szczytów?
(Selfie z Mont Ewerestem.)
PS.
Ślę kurierem pocztowym, bo mi wpadło do głowy,
dasz na stos, jak zobaczysz, że z Krakowa czy Gdańska…
Więc uległam podszeptom madam Ornitologii
List doręczy do środy
– Twoja Gęś Tybetańska.
Były "Listy z fiołkiem", są Arankowe... Równie udane. :) Brawo Ty! Pozdrawiam Teresko bardzo serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńBrawo Ja :))) Napisałam to co mnie piło od zawsze aż mi się podnosiła temperatura :) Dziękuję Arku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Dołączę Arku do naszego towarzystwa jeszcze jednego wspaniałego poetę.
OdpowiedzUsuńTeraz, jestem w gronie śmietanki poetyckiej .
I cóż mi więcej trzeba...no może, tylko fiołków :)
LIST Z FIOŁKIEM
Do tygodnika „Przekrój”
Exp. : K. I. Gałczyński
Obywatelu Redaktorze!
Poezja to jest złoty szerszeń,
co kąsa, więc się pisze wiersze —
cóż, człowiek pisze tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.
Jesień jest na Krakowie dzisiaj
i tyle kwiatów! tyle brzoskwiń!
Wiaterek dmucha, słonko skrzy się,
więc chodzę śliczny i beztroski —
cóż, człowiek chodzi tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.
Czy mam zmartwienia? Tak, czasami,
niewielkie, tak jak w niebie gwiazdy,
właściwie jedno (między nami),
że życie ukochałem nazbyt —
cóż, człowiek kocha tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.
Wiec kiedy przyjdzie dzień przeklęty,
że śmierć utopi w czarnym winie
wszystkie muzyczne instrumenty,
kwiaty i wiersze, i brzoskwinie,
to przykro, lecz cóż płacz pomoże,
Obywatelu Redaktorze.
A jednak żal. Odejść niełatwo.
Taak. Kończę wiersz ten ze łzą w oku.
Lecz może, dzięki mym kontaktom,
będę aniołkiem na obłoku?
Cóż, człowiek fruwa tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.
1946r.
No właśnie... :)
OdpowiedzUsuń