Rozmijanie
Za dnia pod wonną lipą, pszczołą odaliską,
przenosiłam na skrzydłach pocałunki słońca.
Złote krople spływały z dzwoneczków skowronka
i byłeś tak daleko, chociaż na wskroś blisko.
Za dnia grałam uśmiechem na lirycznej harfie,
cień powłóczył donośnie, liść nahałasował,
ale kiedy na miasto spadła czarna sowa,
niebo pianissimo grało tylko dla mnie
i zdarzyłeś się w nocy czerwcowej na mgnienie,
jednej z gwiazd, co spadały jak afrodyzjaki,
i byłeś, chociaż dawno nie było już ciebie,
a ja bańką mydlaną prysłam zanim ptaki
zbudziły mezzo forte, nieco ranne serce
i nie było muzyki, chociaż grała jeszcze...
(aranek)
Za dnia pod wonną lipą, pszczołą odaliską,
przenosiłam na skrzydłach pocałunki słońca.
Złote krople spływały z dzwoneczków skowronka
i byłeś tak daleko, chociaż na wskroś blisko.
Za dnia grałam uśmiechem na lirycznej harfie,
cień powłóczył donośnie, liść nahałasował,
ale kiedy na miasto spadła czarna sowa,
niebo pianissimo grało tylko dla mnie
i zdarzyłeś się w nocy czerwcowej na mgnienie,
jednej z gwiazd, co spadały jak afrodyzjaki,
i byłeś, chociaż dawno nie było już ciebie,
a ja bańką mydlaną prysłam zanim ptaki
zbudziły mezzo forte, nieco ranne serce
i nie było muzyki, chociaż grała jeszcze...
(aranek)
Piękny sonet Teresko. Taki Twój. Sprawiłaś mi wielką przyjemność estetyczną. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńArku bardzo się cieszę,bo wiem że masz wysublimowany gust literacki - dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)