Bez werniksu
Nasz świt doskonały już biegnie po schodach,
nim wniebowstąpienie wszem wyśpiewa szpak,
prycha pianką z kawy (bez obrazy kota),
w futrze twoje dłonie pod włos i na wspak.
W pełnej filiżance stygną nuty doznań,
w mokrych włosach pachnie świeży pokos traw,
na ramieniu piecze zmysłowy autograf,
obudził łakomy, niepojęty świat.
Ile Nocy skradnę, tyle Słońcu oddam,
falą wyczesaną do granic i ram,
fraszka i zazdrostka w poezji niemodna,
a miłość banalna jak odpustny kram.
Świt jest doskonały zanim trzaśnie drzwiami,
aż kota i serce przestraszy ba bach!
Wyblakłym rumieńcem zawerniksowany,
jawi nam się kiczem kiedy na pół trrach!
Ileż poematów wśród świtów rumianych
za mgielną zazdrostką, zmalowało kicz,
ile zalecanek wierszem nie spisanych,
zmieniło w kuriozum?
- Nie policzy nikt.
- Nie policzy nikt.
(aranek)
Zgadza się - nie policzy. Podzielam Twoje rozterki podmiocie liryczny. :) Świetnie Teresko, pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńBo życie to jest sztuka którą łatwo zamienić w kicz...
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Arku - pięknego i prawdziwego ..