Mój motyl
Fatum
Przychodzi majem tak, jak wtedy słowikami,
roztkliwia serce cudem życia, jeszcze więcej
euforią piękna zapłodnioną przez atencje,
by jedną chwilą rozanielić potem zranić.
Motylim skrzydłem strąci na dno mrocznych przeczuć,
na bzowych gwiazdkach ostry zapach formaliny
utrwali portret, nim przekwitną oziminy
i schowa w domku pod koroną starodrzewu.
Ścieżką powrotu beznadziejne snuje scherzo,
w minione maje, załzawioną rozczulanką,
wciąż nut przybywa - ptaki innej śpiewać nie chcą...
Tu cała wieczność śni adagio trzem kwadransom,
a jeden kwadrans przypomina ból wieczności,
białym motylkiem co niechcący w niej zagościł.
(aranek)
Piękny motyl Teresko. Niecodzienny sonet, bardzo piękny, z taką "dystyngowaną" frazą, niezwykle szlachetną. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoje wiersze Arku rozkwitają przy Twoich komentarzach, nawet te nieco zasmucone :) Dziękuję za każde piękne słowo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Co mam powiedzieć? Trudno pogodzić się, ale trzeba przyjąć, że musi być.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie Tereniu, też byłby już tomik...
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję Basiu:) Nawet nie policzyłam nigdy ile ich mam na pewno sporo i myślę też że były, są w pewnym sensie moim wybawieniem, więc może powinnam je pozbierać ? Może ... Dziękuję Basiu i przepraszam że dopiero teraz.
UsuńMiłego dnia dzisiaj :)