Fiołki na podwieczorek
Spadły zapachem herbacianym,
ornamentowe arabeski
(burząc
powagę Sarabandy),
pomiędzy
śpiące wiciokrzewy,
szarówką srebrem malowaną,
na kredensowej porcelanie,
za pozłacaną, starą ramą,
Ten
czas, na zawsze już zostanie.
Miał
słabe serce, stary zegar,
odmierzał
życie, raz, za razem.
Pękło
i zimy nie doczekał.
Piękno,
nie musi się zestarzeć,
zmienić
w szczerbaty, ciepły oddech
kafelek
z pieca - szczytem pragnień,
już
nie rozniecać, lecz w żałobnej
sukni
natchnioną grać Sarabandę.
Okrył
się ciszą w starej ramie,
czas
własnoręcznie malowany,
kiedy
bywało, na śniadanie
fiołki
pachniały z porcelany.
Na
cienkim brzegu filiżanki,
nuty
zasiane przez Pandorę,
topniały
jak śniegowe płatki,
w
dodatku łez, na podwieczorek.
Bezbłędnie Teresko. Ty to masz świetne skojarzenia. Lubię te Twoje liryki z muzyczną inspiracją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie. :)
Dziękuję Arku - to aura zsyła takie skojarzenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłego wieczoru :)