obraz Marc Chagall "zakochani w świetle księżyca"
Spektakl
Zmysłowe, oniryczne trwało przedstawienie.
wyskoczyli przez okno, prościutko na scenę
w pełni jupitera srebrzyści spełnieniem,
najśmielszych oczekiwań, budujac wrażenie
autentyczności chociaż trąciło alchemią
w księżycowym wymiarze, odlot ponad puentą...
Nieziemscy jak my wczoraj - ja z toba, ty ze mną,
nadzy w otwartym oknie, scenografią senną
wrastający w siebie bez początku, bez końca,
samo piękno najczystsze. Nagle anioł trąca
skrzydła okna zamyka gdy scenka gorąca
za szybą nocy znika - brawom nie ma końca...
Odeszli kochankowie, pogasły źrenice,
jupitera nad sceną której ćmił księżycem,
nikt nie wie że anioła zagrał pan inspicjent,
scenografię zmalował sam Chagall zaiste..
Wracam pustą ulicą szpileczkami stukam,
mam teatr na wyłączność, na ramieniu dusza,
księżyc dotknął szarmancko rondo kapelusza,
duch Chagalla tuż obok,więc niech trwa iluzja.
Ja z tobą, ty ze mną? Bez końca... zaiste - niech trwa.
(aranek)
Piękny, bardzo obrazowy liryk, na kanwie dzieła Chagalla. Malujesz słowem Teresko. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Arku - Poprostu kocham obrazy Chagalla, ale to juz Wiesz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cudny opis, jak zawsze, sam się czyta - tak rytmiczny i kolorami, jak żywy. Dawno tu nie byłam, przywykłam do tego, że na fb publikujesz, ale - jak widać - nie zawsze, nie wszystko i ja nie zawsze tam też jestem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tereniu :)
Zawsze, kiedy napiszę wiersz zainspirowany obrazem Marka Cgagalla to myślę że już ostatni, a potem wpadam w necie na jeszcze jeden, pochylam się i nie mogę się oprzeć żeby w niego wejść. To taki równorzędny świat do którego mozna się schować przed tym niby normalnym:)
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie Pozdrawiam Cię Basiu i dziękuję za czytanie i komentarze :)