Summer warming
W tamtym roku, a może wcześniej,
pożyczonym żarem od słońca,
zapłoniłam sny jeszcze we śnie
z małej iskry języki ognia
nabrzmiewały czarcim podszeptem,
po kawałku, sykiem na wyspach,
wypalały gorącą pięczęć,
aż płomienie zrodziła iskra.
W piekle żyje się nie najgorzej,
tylko masło jest roztopione,
na ochłodę łez słone morze,
w kawie - czarny miesza ogonem.
Coraz śmielej kiczem odziana,
naga prawda w kolorach skrzy się,
co dzień niebo (woskowe), dla nas
skrzydłem ptaka zapala znicze.
Brzuchem foki skwierczy na plaży,
karminowym ostrym paznokciem,
ktoś napisał , że "nic dwa razy",
nasze dłonie łapią ten pośpiech...
Szybko ostro nim się wypali,
po co tracić czas na rozmowę,
noc oznaczy, co wiatr osmalił
- Bierz bo jutro zadusi ogień ...
(aranek)
Ciekawa obserwacja Teresko. Masz bystre oko i widzisz więcej, a potem potrafisz to przenieść do wiersza. Brawo! Pozdrówki. :)
OdpowiedzUsuńKrzywe lustra stoją wokół nas tylko na co dzień nie zawsze chce się do nich zaglądać. Czas kanikuły, zmiana środowiska, daje okazję ku temu .
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie :)