W oknie przeogromna pełnia brzoskwiniowa,
rozpiera noc klinem pomiędzy skrzydłami,
tkwiąc jednym marzeniem już w sennych dąbrowach,
próbuję ją wypchnąć i bach
jak dynamit;
szyby,
zegar,
anioł gipsowy
i kocyk
omen brzoskwiniowy zalewa kontury!
- Możemy zaszaleć (słyszę szept)
tej nocy zapraszam do pełni
- że niby do góry?
Kosmiczne wyzwanie - jaka okoliczność?
Szybko się przebiorę (mała slodka oranż
będzie idealna),
będzie idealna),
- a Wasza Srebrzystość,
napije się
napije się
- mleko, albo coca cola?
Oczywiście mleko, żeby się rozlało
mleczną autostradą od gwiazdy do gwiazdy,
już na parapecie lśni srebrzysty pająk,
żadne lata świetlne - kilka minut jazdy
w zgiełku snu i jawy, pędem sat rovera,
poprzez czarne dziury, niedosyt istnienia...
Ćmi jak nocna lampka srebrzysta tawerna,
przypomnieniem ściemy, kiedy gaśnie pełnia.
(aranek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz