Za grzechy ojców
Między dzikością a cywilizacją,
mieszka z innymi z „świetlistego szlaku”,
nigdy już nie wyciągnie głodnej rączki,
ugotowanej za karę we wrzątku.
A czas leci jak tkackie czółenko *
I przemija bez nadziei…
Nie mają wyboru nie znają odpowiedzi,
wojenne ptaki łapią każdy odruch
chleba naszego powszedniego – Dzieci
niewinnie skazane na zimno jałowych modłów.
A czas leci jak tkackie czółenko
i przemija bez nadziei…
Tak boli prawda rzucona pod nogi,
że lepiej ślepcem podeptać - zatrzeć
cuchnąć fałszem podszytych słów o miłości ,
"nie- nasze" grzechy? tchórzom, na pożarcie.
A czas leci jak tkackie czółenko
i przemija bez nadziei…
Na dnie przepaści pod murem,
strzęp milczy dumnie - że człowiek wiecznie,
poznać po oczach i głębokich bruzdach -
torowiskach łez pokaleczonych nieszczęść.
A czas leci jak tkackie czółenko
i pomyka bez nadziei...
niech noc kołysze dzieci, przybliży niebo...
Nam sprzyja, a chłopiec mieszka w Peru,
u nas wciąż trąd więc "zbaw nas od złego..."
czy aby wystarczy kijów dla ONR-u.
jakie szczęśliwe są ofiarne baranki
gdy schodzą do Szeolu.
(aranek)
*( Księga Hioba 7 stary Testament)
Wiersz obok którego trudno przejść obojętnie. Przejmujący i świetnie napisany, kapitalny pomysł z refrenem. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWiersz Arku jest moją odpowiedzią na "pseudo-zatroskanie" o losy każdego życia - także niepoczętego. Ponieważ ja już nic nie pocznę będę upominać się co jakiś czas o poczęte i cierpiące. Ile tu jest do zrobienia ile możliwości dla bogobojnych ile przestrzeni do zagospodarowania dla "obrońców sprawiedliwości".
OdpowiedzUsuńDziękuję Arku, bardzo sobie cenię Twoją opinię szczególnie przy takim wierszu . Pozdrawiam serdecznie:)