👼
Na mirażu
Wyżej i wyżej z chmury na chmurę
za barankiem kozica,
zabrakło chwytu, więc plum w lagunę
cała w modrych błękitach
miękko opadam w środek tęczówki…
Czyją łzą jestem? Nie wiem.
Dyrektyw losu, czy lot pokutny?
Przecież – o! Pływam w niebie.
Skrzydlate konie niosą wysoko,
coraz dalej od życia,
wpadam w paletę, fiu! chagallową
kroplą farby, zastygam.
Wyżej i wyżej z chmury na chmurę
za barankiem kozica,
zabrakło chwytu, więc plum w lagunę
cała w modrych błękitach
miękko opadam w środek tęczówki…
Czyją łzą jestem? Nie wiem.
Dyrektyw losu, czy lot pokutny?
Przecież – o! Pływam w niebie.
Skrzydlate konie niosą wysoko,
coraz dalej od życia,
wpadam w paletę, fiu! chagallową
kroplą farby, zastygam.
Mogłabym zostać pyłem niebieskim,
światłem w jego źrenicach,
parą miłosną zaszczepiać księżyc,
boskie płótna przenikać,
wtem – ups!
światłem w jego źrenicach,
parą miłosną zaszczepiać księżyc,
boskie płótna przenikać,
wtem – ups!
Paprochem będąc strącona,
utkniętym w wielkim oku,
chyłkiem opadam w olchy koronach
i wszystko od początku…
Niżej i niżej z turni na halę,
sztych w grani nie zachwyca.
Po h en uganiam się za Chagallem i arankiem…
chyłkiem opadam w olchy koronach
i wszystko od początku…
Niżej i niżej z turni na halę,
sztych w grani nie zachwyca.
Po h en uganiam się za Chagallem i arankiem…
Kozica …
🐑🐐
(aranek)
Marzenia senne w szalonym tempie ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz