Kochankowie w ogrodzie - Klimt
Tyle było nęcących romansowych poczynań...
Ziemia miękka po deszczu - z rozśpiewanej akacji,
spływały drżące krople - Scałuję do kolacji,
(czytałam w błysku oczu), a wiatr bluzkę rozpinał.
Tyle gwiazd i księżyca w jednej chwili przybyło,
aż się niebo roiło zmysłowo – owocowo,
łaskotały cykady figlarną bossa novom,
prowokując do tańca pod kosmiczną glicynią.
Tyle w palcach wieczoru, pożądliwych dotyków
od muśnięć mokrych płatków, po namiętne kąsanie
ostrych kłączy na karku, mokrych traw zadrapanie,
korzennych aromatów i różanych zachwytów.
Tyle było natchnienia w pęczniejącym ogrodzie,
aż z rozpalonej ziemi trysnęły winne soki.
Świat na chwilę oniemiał kiedy napój miłosny
spijaliśmy haustami – zadurzeni w urodzie
sytej nocy o smaku dojrzało owocowym.
Przeminęła Tristanem, złotowłosą Izoldą,
przychylnym jak my dzisiaj romansowym akordom,
na płatkach dzikiej róży, jutro w głogach cierniowych.
(aranek)
Przeminęła Tristanem, złotowłosą Izoldą,
przychylnym jak my dzisiaj romansowym akordom,
na płatkach dzikiej róży, jutro w głogach cierniowych.
(aranek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz