Koniec urlopu,
powrót z wakacji, na dworcu
pierwszy dzień potopu. Przedzieram się
do Inter- Arki, wpadam na
bagażowych łowców - raczej
skorzystam – walizka
lekka, tylko zawartość
nieco ciąży, w tym roku
prawie nic nie wzięłam - to
wakacyjne ważą pamiątki; Kilka kamyków,
lecz portfel zyskał (na wadze
chyba), bo drży jak listek, spełniał
życzenia, jak złota rybka, a teraz muszę
dźwigać wszystkie. Chociaż, garść piasku -
nic nie waży, no może zdjęcia
w telefonie… Ooo! A pan,
dopiero się odważył! Niezłą pamiątkę
wlecze pan żonie… A obok, pani,
cała niebieska! Pamiątki
wszystkie ma na sobie, fryzura dotrwa
do "Sylwestra", nie mówiąc o
tej, tu ozdobie; Podciąga
t-shirt – nie trzeba
spodni… Na opalonym
brzuchu – Jaguar! Jeden tatuaż, a
gdzie się kończy… Bardzo
praktycznie w stylu Casual! Nie musi
dźwigać Jaguara (właśnie
wysiadła moja beztroska) - a mogłam
bardziej się postarać, (szybki
remanent robię w pamiątkach). Niebieska, nie
ma nadbagażu, pan uczy ładnych
słów papugi… Mogłam się
obejść bez witrażu, barometr
piękny, lecz po co drugi? Budzi mnie
ostre hamowanie, leje się woda (
była w butelce), we włosach
piasek – ups!. Chyba kamień! Jedna pamiątka
na czole więcej, a morska
woda? A, na
kolędę.