Król Amor
Wierzycie w znaki? Nie chodzi o drogowe, lecz przekazywane przez pokolenia np. rozsypana sól, pająk, buty na stole czyli po prostu: kłótnia, pech, nieszczęście, inaczej mówiąc fatum. Jeśli wierzycie to polecam książkę, która udowodniła mi, że nie ma żadnych znaków, że wszystko co się dzieje, to dzieje się z naszej woli, w głowie a czasem w sercu. W połowie lata, kiedy to postanowiłam wyruszyć na wakacje, przybył do mnie zupełnie niespodziewanie Amor! Ciekawie brzmi? A, będzie jeszcze ciekawiej, bo nie dość że Amor to na nazwisko miał Fati. „ Amor Fati” w czarnym garniturku, zakręcony czerwoną spiralą, kokieteryjny nieco, rozczulający bardzo, momentami magiczny i romantyczny – sypał życiowymi prawdami, to z jednego, to z drugiego rękawa i zajął mi niemal wszystkie wieczory, a kiedy powiedział „ co ma być to będzie, ze mną czy be ze mnie”, zrozumiałam, że czas wziąć głębszy oddech bo szykuje się do odlotu i odleciał: „podszedł do okna otworzył je szeroko i skoczył” Pomyślałam, to jest znak – jaskółki odleciały, zima będzie szybka i mroźna ale dlaczego „Fati”? To, zachowam dla siebie, zachęcając Was moi drodzy do własnego wyjaśnienia zagadki współczesnego Króla „real liryki” ( mam patent na to słowo) – nie pomyliłam się – lepiej ująć nie mogłam. Polecam zatem książkę pt. „Amor Fati” – Jerzy Jakub Wieczorek.
***
(aranek)
Król Karykatur
***
(aranek)
Król Piór
Zostawiłam za sobą złote piaski Bałtyku usłane małżami oraz raj karykatur z sympatycznym królem, udając się na pojezierze mazurskie, gdzie ptaki powoli, zbierały się do odlotu. W powietrzu nadal panował upał ale fruwało mnóstwo przeróżnych piórek. Nie zbieram od czasu jak kiedyś okazało się, że w niektórych mieszkają pchełki. Pewnego dnia kiedy, już zapinałam plecak, uległam pokusie i weszłam w posiadanie tylu piórek, że można by z nich kołderkę piórkową. Przeglądałam jedno, po drugim myśląc że trzeba być nie lada ptakiem żeby tyle uskładać. Miały wiele barw, rozmiarów i były nieźle naostrzone, wręcz wycyzelowane. To, nie przypadek, że trafiły do mnie, przez grzeczność pewnej miłej Zuzi właśnie teraz, kiedy w sercu jeszcze tyle ciepłych i śpiewnych, wspomnień z gościnnych stron. Sfrunęły do mnie wszystkie naraz w leciutkiej jak piórko paczuszce z wizerunkiem sympatycznego osobnika z piórkiem na czole, aż odruchowo dmuchnęłam, ale nie, nie odleciało, tak samo jak te w środku – jedno po drugim zapadały w serce i pamięć i nie wiem skąd ale wszystkie tam w środku nabierały wagi, a niektóre nawet ciężaru. Tak „Pan piórko urodził się ptakiem”, który wznosząc się na wyżyny rozdaje swoje piórka i jeśli odleci w cieplejsze strony to tylko po to żeby mu odrosły nowe… Myślę, że dzięki tej lekkości i mnogości książka jest prawdziwym kompendium wiedzy o doznaniach, obawach i odkryciach współczesnego człowieka.
Autorowi gratuluję książki i gorąco polecam „ Piórkiem” Adam Gwara
No to lecę, jeno zabacyć scyty i wrocom - Hej!
(aranek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz