W alei klonowej naturalny wysp. Jeden kolorowy, przykleił się do mnie. A, to ci dowcipniś – spadaj panie klonie! Ja ? Jestem prawdziwy. Ty, przyjrzyj się sobie.
*
Wzrasta wartość kruszcu, pod stopami ściele dywan, złotogłowiem haftują promienie.
Za murem w kościele, trwa przeistoczenie…
Żywa instalacja,
i twarde kamienie,
*
Poznikały wróble, nie potrzeba stracha. Medialne sensacje z wyrafinowaniem, karmią homo sapiens, fałszywym ziarnem,
ułuda za macha. Perspektywy marne,
*
Zatrzymała auto, a wiatr poniósł - „dziwka”...
Przylgnęło cykutą, jadem muchomora. Akurat nastała grzybobrania pora. Słowa, są jak grzyby, Jad lub smak prawdziwka.
*
Od kropli do kropli,
na pajęczych nitkach,
Snuje się sonata, najczystszą ze wszystkich,
nutą delikatną, której nikt nie słyszy.
tylko z buzi dziecka
łzy, jak górski kryształ.
*
Zbieram dzikie dźwięki, na zapas dla zimy, Rozsypane perły, pozrywane struny, pejcz wichru w szmer czuły
Wierzycie w znaki? Nie chodzi o drogowe, lecz przekazywane przez pokolenia np. rozsypana sól, pająk, buty na stole czyli po prostu: kłótnia, pech, nieszczęście, inaczej mówiąc fatum. Jeśli wierzycie to polecam książkę, która udowodniła mi, że nie ma żadnych znaków, że wszystko co się dzieje, to dzieje się z naszej woli, w głowie a czasem w sercu. W połowie lata, kiedy to postanowiłam wyruszyć na wakacje, przybył do mnie zupełnie niespodziewanie Amor! Ciekawie brzmi? A, będzie jeszcze ciekawiej, bo nie dość że Amor to na nazwisko miał Fati. „ Amor Fati” w czarnym garniturku, zakręcony czerwoną spiralą, kokieteryjny nieco, rozczulający bardzo, momentami magiczny i romantyczny – sypał życiowymi prawdami, to z jednego, to z drugiego rękawa i zajął mi niemal wszystkie wieczory, a kiedy powiedział „ co ma być to będzie, ze mną czy be ze mnie”, zrozumiałam, że czas wziąć głębszy oddech bo szykuje się do odlotu i odleciał: „podszedł do okna otworzył je szeroko i skoczył” Pomyślałam, to jest znak – jaskółki odleciały, zima będzie szybka i mroźna ale dlaczego „Fati”? To, zachowam dla siebie, zachęcając Was moi drodzy do własnego wyjaśnienia zagadki współczesnego Króla „real liryki” ( mam patent na to słowo) – nie pomyliłam się – lepiej ująć nie mogłam. Polecam zatem książkę pt. „Amor Fati” – Jerzy Jakub Wieczorek.
***
(aranek)
Król Karykatur
Zrobiło się smutno i pusto, morze łez, pojechałam wylać do morza, zatem sopockie molo! Uginało się od tłumów wczasowiczów, złote piaski plaży opanowały moje ciało od małego paluszka lewej stopy, do ostatniego włoska, panowało totalne bezkrólewie… Wybrałam się na spacer, po słynnym i niezawodnym Monciaku w poszukiwaniu czegoś co mnie zaskoczy, ucieszy, zdejmie maseczkę leniwej nudy. Nie trzeba było długo szukać… Wiadomo, że tu można spotkać pana w niebieskiej czapeczce siedzącego na małym stołeczku pod drzewem i rysującego karykatury. Wiem, bo mam już cztery spośród, jedenastu wydanych albumów, ale tym razem jest smakowity kąsek – w sam raz na letnią satyrę otaczającej nas rzeczywistości. Tym razem są „ Grube ryby” – nic dodać nic ująć, tylko otworzyć książkę pełną błyskotliwego dowcipu pana Krzysztofa Daukszewicza i grafiki, Pana Lesława Kuczerskiego. Tytuł, adekwatny do zawartości Albumu w przepysznym wydaniu - jest bowiem spektakularnym akwarium„ rekinów ” politycznych (i nie tylko) w ich karykaturalnych odsłonach. Cóż mogę powiedzieć. Dodam że Pan Lesław Kuczerski Z okazji, nie odbycia się wystawy prac w Dworku Sierakowskich został uhonorowany i udekorowany przez przyjaciela Artystę Per Oscar Gustav Dahlberg złotym medalem z napisem „ Król Karykatur”. Z pełnym szacunkiem i uznaniem gratuluję oraz popieram nominację w nadziei, że niebawem galerie w kraju i poza granicami, będą zabiegać o ekspozycje w/wym. Polecam także „ Grube ryby „ w wydaniu albumowym – Lesław Kuczerski i Krzysztof Daukszewicz.
***
(aranek)
Król Piór
Zostawiłam za sobą złote piaski Bałtyku usłane małżami oraz raj karykatur z sympatycznym królem, udając się na pojezierze mazurskie, gdzie ptaki powoli, zbierały się do odlotu. W powietrzu nadal panował upał ale fruwało mnóstwo przeróżnych piórek. Nie zbieram od czasu jak kiedyś okazało się, że w niektórych mieszkają pchełki. Pewnego dnia kiedy, już zapinałam plecak, uległam pokusie i weszłam w posiadanie tylu piórek, że można by z nich kołderkę piórkową. Przeglądałam jedno, po drugim myśląc że trzeba być nie lada ptakiem żeby tyle uskładać. Miały wiele barw, rozmiarów i były nieźle naostrzone, wręcz wycyzelowane. To, nie przypadek, że trafiły do mnie, przez grzeczność pewnej miłej Zuzi właśnie teraz, kiedy w sercu jeszcze tyle ciepłych i śpiewnych, wspomnień z gościnnych stron. Sfrunęły do mnie wszystkie naraz w leciutkiej jak piórko paczuszce z wizerunkiem sympatycznego osobnika z piórkiem na czole, aż odruchowo dmuchnęłam, ale nie, nie odleciało, tak samo jak te w środku – jedno po drugim zapadały w serce i pamięć i nie wiem skąd ale wszystkie tam w środku nabierały wagi, a niektóre nawet ciężaru. Tak „Pan piórko urodził się ptakiem”, który wznosząc się na wyżyny rozdaje swoje piórka i jeśli odleci w cieplejsze strony to tylko po to żeby mu odrosły nowe… Myślę, że dzięki tej lekkości i mnogości książka jest prawdziwym kompendium wiedzy o doznaniach, obawach i odkryciach współczesnego człowieka.
Autorowi gratuluję książki i gorąco polecam „ Piórkiem” Adam Gwara
Usiądźmy przed podróżą - gdzie wagony powiozą... W niebyt, poza Podgórze, ubranych w ranną grozę. Schnell, schnell - raus auf den Platz!
Oparciem sztywne krzesła, ostatni dobry dotyk, zanim opadną w bezład, przerażone anioły. Schnell, schnell und eins, zwei, drei...
Na stos, na stos przedmioty, wyrzucane przez okna, na apel ludzkie knoty, stopiona ziemia, mokra, przygarnie dziecka płacz…
Jest w Krakowie "Apteka pod Orłem” na ulicy Pomorskiej, przy Placu...
Duch historii w niej mieszka
na flakonach, receptach, gorzkich relacjach świadków, a Oni, na tych krzesłach...
Kadiszem wnikają w nas.
Ktoś, zostawił gazetę, kamień, bucik dziecięcy. Drżą psalmy pustych krzeseł. Zbaw nas w godzinę śmierci... Panie Pankiewicz – już czas…
(aranek)
Krzesła jako upamiętnienie ofiar:
W 2005 roku, aby upamiętnić wszystkie ofiary i tragiczne wydarzenia z II wojny światowej, na placu postanowiono postawić pomnik. Bardzo inspirujące były wspomnienia Tadeusza Pankiewicza. Jeden z fragmentów jego niezwykłej książki mówi: „Na Placu Zgody niszczeje nieprzeliczona ilość szaf, stołów, kredensów i innych mebli”. Z tych słów powstał specjalny i dość nietypowy pomnik z metalowych krzeseł, który miał symbolizować przedmioty pozostawione na placu przed ostateczną drogą śmierci ich właścicieli, żydowskich ofiar.
Projektanci postanowili postawić na placu 33 duże krzesła i 37 mniejszych, na których każdy mógł usiąść. Większość krzeseł-pomników ustawiono rzędami (jako że mieszkańcy getta musieli stać na apelach) i skierowano je w stronę dawnej Apteki pod Orłem. Trzy z nich skierowane były w stronę ulicy Lwowskiej, gdzie zachował się fragment pierwotnego muru getta. Jeśli chodzi o mniejsze krzesła, artyści postanowili ustawić je zwrócone w stronę placu i jednocześnie otaczając większe krzesła. Co więcej, na utwardzonej powierzchni Placu Bohaterów Getta wytyczono również specjalną linię, która symbolizuje mur getta i granicę między gettem a stroną aryjską.
Na fasadzie budynku dawnego dworca autobusowego pozostawiono dwie ważne daty upamiętniające: utworzenie (1941) i likwidację (1943) getta.
Co roku w rocznicę likwidacji krakowskiego getta na Podgórzu wielu krakowian i gości spotyka się na Placu Bohaterów Getta, by w milczeniu przejść tą samą trasą, którą przeszli Żydzi 13 i 14 marca 1943 roku.
W 2006 roku instalacja otrzymała Europejską Nagrodę dla Miejskiej Przestrzeni Publicznej, a w 2011 roku Złotą Nagrodę w Urban Quality Award 2011. Co więcej, kilka lat temu, w 2017 roku, jeden z lokalnych artystów zdecydował się na szydełkowanie specjalnych koronkowych „ubrań” na krzesła. Niestety większość z nich nie zachowała się.
Mimo, że widok wszystkich krzeseł na placu jest bardzo poruszający i symboliczny, musimy przyznać, że wciąż jest wiele osób, które nie słyszały historii tego placu i nie wiedzą, dlaczego jest tam tak wiele krzeseł. Jeśli jednak dotarłeś do tego punktu artykułu, to znasz już tragiczną historię tego placu i znaczenie powstałego pomnika. Jeśli więc już jesteś, lub kiedykolwiek będziesz w Krakowie, zachęcamy do odwiedzenia Podgórza i „zobaczenia” historii na własne oczy.