Marc Chagall - Paryż widziany z okna
Paryż na wiosnę
Rudy przez chwilę malował wiosnę,
- Bonjour Maurycy! Cóż to za splin?
(ciut pozieleniał) - To miał być prospekt,
tymczasem z ginu wyskoczył Dżin,
na pół-niebieski i rozdwojony,
jakby paryski błękit weń wsiąkł,
bo z jednej stony serce na dłoni,
z drugiej zatrważa drapieżny wzrok.
Pewnie się włóczył po Montmartre,
aż go przyłapał tęczowy świt
Czarował ławki i latarnie,
ogłosił konkurs zdziwionych min;
na widok pianki mgły porannej,
w której zamgleni pani i pan,
pluskają się jak w wielkiej wannie,
a paralotniarz rozkręca kran.
Spójrzcie na wieżę - bo ja nie wierzę,
że gwiazdy nocą tu toples śpią!
- Na gołej trawie? Pod mokrym niebem?
- W baśni "magician of iron ",
wiatr rozsmakował się w Cyganerii,
tańczy kankana pod "Moulin Rouge",
porwał podwiązkę, wsiadł do kolejki
z bułką paryską, prysnął... No cóż.
W oknie Paryża wciąż jak w teatrze,
po dachach łażą nie nasze sny,
Rudy maluje prospekt w antrakcie,
l'amur zaraża zielony bzik,
lśni na bogato paletą wiosny,
paryskim sznytem choć trochę żal,
przekwitających pierwszych miłości,
w oknie z widokiem Pana Chagall.
(aranek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz