Leniwe przedpołudnie nasycone słońcem.
Suwalskie kamieniczki, kołyszą się w takcie
mazurskich zaśpiewów, przy korzennej machorce...
W pamięciowych fluidach, przysiadłam na ławce,
do kobiety w obłędnym nieco kapeluszu:
Pozdrawiam! Stąd zapewne? Jaka piękna moda!
Twarz nie pierwszej młodości, bez cienia retuszu,
poza wszelkim schematem, niezwykła osoba.
- Wyszła pani z muzeum ? Pytam oniemiała...
Głos sfrunął, rannym ptakiem i wokół mnie śpiewa
- siedem lat tu mieszkałam... (ach, już rozpoznałam ),
mam w piątej alei, lwowski cień starodrzewia...
***
„Tam się droga załamała, gdzie ta brzoza stoi biała…
Jaskółeczka smętnie nuci
Skrzydełkami wiatr rozmiata,
Wie, ot, z gniazda, że wylata,
Ale nie wie czy powróci. „
Na koniec śpiewał "Rotę" - ptaku, śpiewaj jeszcze...
Nagle, sufler oniemiał, świat jesiennie zrudział.
Nie płacz Mario „nie rzucim”, przecież jesteś wieszczem,
– dziś mówi się wieszczka, w tym, też masz swój udział.
Lwów, piąta aleja, Twój napis na cokole,
solą dla niewidomych pretendentów światła!
Na przekór hipokryzji w niedorzecznej szkole!
Zostań Mario, bo droga wciąż u nas nie łatwa.
***
„…Proście wy Boga o takie mogiły,
Które łez nie chcą, ni skarg, ni żałości,
Lecz dają sercom moc czynu, zdrój siły
Na dzień przyszłości…”
Dziękuję za rozmowę, jeszcze się powzruszam,
łzy, jak cenne diamenty, rozdam między swemi,
do skrzydeł wzniosłe pióro z ronda kapelusza,
amulety na drogę, dorzucę garść ziemi...
(aranek)